– Wracaj do Gwenifer! Twoja żona czeka na ciebie! Artur

– Wracaj do Gwenifer! Twoja żona czeka na ciebie! Artur westchnął z rezygnacją. Po momencie powiedział cicho: – Nie wiem, co mam jej powiedzieć. Ani co mam robić. To absurd – czy on się spodziewa, że dam mu instrukcję? Jemu albo pannie młodej? Pod jego spojrzeniem spuściła jednak wzrok. Powiedziała szczególnie cicho: – Arturze, to proste. Daj się tylko prowadzić Bogini. prezentował się jak zganione potomka. nareszcie odezwał się ochrypłym głosem, poszukując słów: – Ona... ona nie jest... Boginią. To tylko dziewczyna oraz... ona, ona się boi. – A po momencie wykrztusił: – Morgiano, czy nie masz pojęcia, że ja wciąż... Nie mogła pozwolić, żeby dokończył to, co chciał powiedzieć. – Nie! – przerwała mu gwałtownie, unosząc zakazująco dłoń. – Arturze, pamiętaj przynajmniej o jednym. Dla niej ty zawsze będziesz Bogiem. pójdź do niej jako Rogaty Pan... Artur zadrżał oraz przeżegnał się. potem wyszeptał: – Boże, wybacz mi, to kara... – oraz zamilkł. Stali tak, patrząc na siebie, nie mogąc wyrzec zwroty. nareszcie Artur powiedział: – Morgiano, nie mam prawa... czy pocałujesz mnie choć raz? – Bracie – westchnęła, stanęła na palcach oraz ucałowała go w czoło. potem nad jego głową uczyniła znak Bogini. – Błogosławię cię – wyszeptała. – Arturze, pójdź do niej, pójdź do swej oblubienicy. Obiecuję ci, obiecuję w imieniu Bogini, że wszystko jest prawidłowo. Przysięgam ci to. Przełknął ślinę – widziała, jak poruszają się napięte mięśnie na jego szyi. nareszcie oderwał od niej wzrok oraz rzucił: – Niech cię Bóg błogosławi, siostro! Drzwi zamknęły się za nim. Morgiana opadła na krzesło. Siedziała tak bez aktywności, patrząc na śpiącego Lancelota, dręczyły ją pojawiające się w jej głowie obrazy. Twarz Lancelota uśmiecha się do niej na zalanym słońcem szczycie Toru. Gwenifer, z dołem sukni okapującym wodą, uczepiona dłoni Lancelota. Rogaty Bóg z twarzą umazaną krwią jelenia odsłania kotarę przy wejściu do jaskini. Gorące usta Lancelota na jej piersiach – czy to się wydarzyło zaledwie kilka godzin temu? – Przynajmniej – powiedziała nagle na głos – nie spędzi poślubnej nocy Artura, marząc o Gwenifer! nareszcie położyła się na skraju łoża, ostrożnie przytulając się do ciała rannego Lancelota. Leżała tak, cicho, nawet nie płacząc, pogrążona w rozpaczy zbyt głębokiej na łzy. poprzez całą noc nie zmrużyła oka, odsuwała od siebie wizje, które zsyłał Wzrok, walczyła ze snami, walczyła o spokój oraz wyciszenie wszelkich fantazje, tak jak uczyła się tego w Avalonie. A daleko, w przeciwnym skrzydle zamku, Gwenifer leżała z otwartymi oczami, patrząc z czułością oraz poczuciem winy na włosy Artura połyskujące w księżycowym świetle. Jego gruczoły mlekowe unosiła się oraz opadała w spokojnym oddechu. Po jej policzkach wolno spływały łzy. Tak szczególnie chcę go kochać, pomyślała, a potem zaczęła się modlić: O Boże oraz ty, św. Dziewico Maryjo, pomóżcie mi go kochać tak, jak powinnam, on jest mym panem oraz moim zwycięzcą oraz jest taki dobry, zasługuje na kogoś, kto jest go kochał więcej, niż ja go mogę kochać... Wydawało jej się, że wokół niej noc oddycha smutkiem oraz rozpaczą. Ale dlaczego, dziwiła się. Artur jest szczęśliwy. Nie może mi niczego zarzucić. Skąd więc taki straszny smutek wiszący w powietrzu? 7