kapłanka Avalonu nie kłamie. A teraz istnieje coś takiego
kapłanka Avalonu nie kłamie. A teraz istnieje coś takiego, że muszę omijać prawdę. Nawet Uriens uznałby mnie za zdradliwą żonę, w tajemnicy wykradającą się z czystej żądzy do łoża Accolona... Szlochała z wściekłości, nadal czując gorące dłonie Avallocha na własnych ramionach i piersiach. dziś już prędzej czy później pozostanie oskarżona i nawet jeśli Uriens jej uwierzy, zacznie jej pilnować. Och, po raz pierwszy w życiu byłam naprawdę uszczęśliwiona, a teraz to wszystko zostało zbrukane... Cóż, słońce już wschodziło, wkrótce obudzą się domownicy, a ona musi wydać rozporządzenia na taki dzień. Czy on tylko zgadywał? Uriens musi pozostać w łożu, Avalloch na pewno nie waży się dziś przeszkadzać ojcu. może naparzyć więcej medykamenty na ranę Uwaina i trzeba powinno wyrwać korzeń po jednym z jego złamanych zębów. Uwain ją kocha, on z pewnością nie da wiary żadnym oskarżeniom, jakie może stawiać Avalloch. oraz w tym sytuacji znów poczuła potworną, przygniatającą wściekłość. Wspominała słowa Avallocha: Czy to był Accolon czy Uwain, a może obaj naraz...? Jestem dla Uwaina matką tak, jakbym to ja go urodziła! Za jaką kobietę on mnie sądzi? Ale czy rzeczywiście na dworze Artura chodziła ta plotka, że dopuściła się kazirodztwa z samym Arturem? Jak w takim razie, w tej sytuacji, mam przekonać Artura, by uznał Gwydiona za swego syna? Galahad jest następcą Artura, lecz mój syn musi być uznany, a z nim królewska linia Avalonu. jednak na moje imię nie może już paść choćby cień skandalu, a zwłaszcza takiego, że popełniłam kazirodztwo ze swoim pasierbem... Chwilę zastanawiała się nad sobą. Kiedy się dowiedziała, że nosi w łonie potomka Artura, wpadła w straszny szał, a teraz wydawało jej się to takie nieistotne; przecież ona i Artur wtedy nie wiedzieli, że okazują się bratem i siostrą. Ale Uwain, z którym przecież nie miała żadnej więzi krwi, był dla niej o dużo więcej synem niż sam Gwydion; dla Uwaina była prawdziwą matką... Cóż, momencie i tak nie może nic uczynić. Zeszła do jadalni i usłyszała, jak kucharz skarży się, że zjedzono cały boczek, a spiżarnie okazują się niemal puste, tak że ciężko powinno wyżywić przybyłych gości. – A zatem musimy dzisiaj wysłać Avallocha na polowanie – powiedziała Morgiana i zatrzymała na schodach Malinę, która niosła mężowi poranną porcję grzanego wina. – Słyszałam, jak rozmawiałaś z Avallochem, co on ci takiego mówił? – spytała Malina, marszcząc brwi, a Morgiana, czytając w jej myślach, co było bardzo łatwe z partnerką tak głupią, jak Malina, zdała sobie sprawę, że jej synowa lęka się jej i jest zazdrosna, że sądzi, iż to niesprawiedliwe, że Morgiana nadal jest szczupła i zgrabna, kiedy ona, Malina, jest gruba i zmęczona ciągłym rodzeniem; że Morgiana ma lśniące, czarne włosy, a ona, Malina, zajęta nadal dziećmi, przenigdy nie ma momentu się uczesać i zapleść własnych włosów, by też lśniły. Morgiana odpowiedziała prawdę, ale tak, by oszczędzić uczuć swej synowej: – Rozmawialiśmy o Accolonie i Uwainie. Ale spiżarnie okazują się niemal puste i Avalloch musi dziś zapolować na dzika... oraz wtedy to, co musi uczynić, przemknęło przez jej głowę jak błyskawica, tak że przez chwilę stała zupełnie odrętwiała, w myślach kołatały jej słowa Niniany: Accolon musi dziedziczyć po swoim ojcu, i jej własna odpowiedź... Malina wpatrywała się w nią, czekając, by dokończyła zdanie, i Morgiana szybko się opanowała. – Powiedz mu, że musi wyruszyć na dzika dzisiaj, jeśli może, a najpóźniej jutro, bo czyli zbyt szybko skończymy całe zapasy mąki. – Oczywiście, że mu powiem. powinno usatysfakcjonowany z okazji, by wyjechać – powiedziała Malina, a z tonu jej głosu Morgiana wywnioskowała, iż ulżyło jej, że chodzi tylko o to. Biedna kobieta, poślubiona tej świni. Przypomniało jej się znów to, co mówił jej Avalloch: W dniu kiedy zostanę królem tej ziemi, nie powinno więcej łaski dla wszystkich tych, którzy żyją tylko dlatego, iż mój ojciec nie może zapomnieć, że kiedyś nosił węże.